Wróciliśmy w komplecie. Fiat i my. Po raz kolejny stawiliśmy czoła Albanii i tym razem wypadła ona o wiele lepiej. Później Czarnogóra, Bośnia, Chorwacja, Węgry, Słowacja i Polska. Na ostatnim etapie Sarajewo-Kraków bolid ulegał powolnej degradacji. Lusterko nie potrafiło już przeciwstawiać się ciągłemu naporowi powietrza, lewy reflektor działał od czasu do czasu, rozrusznik nie zawsze chciał współpracować. Poza tym w Sarajewie wgnietliśmy lekko auto przy próbie zawracania w wąskich alejkach o dość dużym nachyleniu.
Niemal wszyscy zwracali na nas uwagę. Ludzie machali do nas, trąbili motywacyjnie i z uznaniem kiwali głowami. Celnicy i policja również się nami interesowała ale rezygnowali z wystawiania mandatów i odprawiali nas z uśmiechem. Nieraz zdziwieni, czasem rozbawieni. Chyba nie wierzyli, że fiacior byłby w stanie przekroczyć dozwoloną prędkość. W Grecji policja zatrzymała nas żeby zapytać o co chodzi z tą masą dziwnych pojazdów, które przetaczają się przez Peloponez.
Potwierdziły się nasze przypuszczenia, że Złombol to przede wszystkim impreza, na której można poznać wiele ciekawych osób, pasjonatów i wariatów, fanów swoich rupieci. Na Złombolu spotkała się dość specyficzna grupa odważnych ludzi dzięki czemu impreza była naprawę wyjątkowa. Szczerze mówiąc, z zazdrością patrzyliśmy na niektóre wehikuły, których wygląd był dopracowany w każdym calu - fantastyczne malowania, wyszukane, nietuzinkowe wnętrza, stylowo odziani kierowcy.
Podsumowując, na pewno było warto pojechać i doświadczyć Złombolu na własnej skórze. Wszystkim niezdecydowanym polecamy. W przyszłym roku, jeśli tylko destynacja będzie dla nas interesująca, weźmiemy pod uwagę ponowny udział - tym razem bogatsi o nowe doświadczenia ze Złombolu 2012.
Fotoreportaż